Po ogromnej sensacji i historycznym zwycięstwie KPR-u Gminy Kobierzyce w środowych derbach z Zagłębiem w Lubinie (25:18!) na Dolny Śląsk, w ramach 19 kolejki Superligi kobiet przyjechał ostatni zespół ligowej tabeli, czyli Korona Handball Kielce.
Żeby zwycięstwo uzyskane na piekielnie trudnym terenie wielokrotnych medalistek mistrzostw Polski miało sens, gospodynie nie mogły sobie pozwolić w tym meczu na stratę punktów. Czasami dużo trudniej gra się w roli faworyta niż w meczu, w którym mało kto na Ciebie liczy. Wydawało się jednak, że jeśli "kobietki z Kobierzyc" nie zlekceważą rywalek i podejdą do tego spotkania z pełną koncentracją to 3 punkty zainkasują miejscowe. Drużyna z Kielc na 18 spotkań wygrała zaledwie dwa. Jak było naprawdę? KPR przystąpił do tego spotkania bez Jagody Linkowskiej. W awizowanym składzie pojawiła się za to liderka zespołu Anna Mączka, lecz stabilizator na prawej kostce oraz samo zachowanie zawodniczki na rozgrzewce dało nam jasną odpowiedź, że jeśli wejdzie na boisko to tylko na wykonywanie rzutów karnych. Trenerka Edyta Majdzińska zaskoczyła wyjściową siódemką desygnując na pozycję prawoskrzydłowej nominalną rozgrywającą – Julię Walczak. Drugą linię tworzyły Beata Skalska, Kinga Jakubowska oraz MVP meczu z Zagłębiem Marta Dąbrowska, która znajduje się ostatnio w życiowej formie. Początek spotkania to zdecydowana dominacja kobierzyczanek. Miejscowe zdobywały bramki z każdej pozycji oraz kontrataku, w którym brylowała niewysoka, ale nieprawdopodobnie szybka Mariola Wiertelak. W obronie zaś gospodynie grały agresywnie, dobrze blokiem a swoje w bramce robiła Monika Ciesiółka, która co mecz pokazuje, że ściągnięcie jej przed tym sezonem do zespołu KPR-u było co najmniej dobrą decyzją. Drużyna z Kielc waliła przysłowiowo głową w mur rzucając z nieprzygotowanych pozycji. Efekt? Już w 6 minucie trener Korony Tomasz Popowicz poprosił o czas na żądanie przy wyniku 4:0 dla KPR-u. Na niewiele to się jednak zdało, gdyż gospodynie nadal grały wyśmienicie doprowadzając do wyniku 7-0. Dość powiedzieć, że przyjezdne swoją pierwszą bramkę rzuciły dopiero w 12 minucie. Jedynym problemem były dwa dwuminutowe wykluczenia dla obrotowej Martyny Michalak już po upływie 15 minut. Swoją drogą sędziowie z Zielonej Góry chyba zbyt pochopnie podjęli te decyzje. W drugim kwadransie ujrzeliśmy bardziej wyrównaną grę. Kielczanki zaczęły rzucać bramki a kobierzyczki rotować składem. Na boisku pojawiły się Grażyna Janczak i Edyta Charzyńska w ataku. Koncert grała natomiast wspomniana wcześniej Wiertelak (7 bramek w 30 minut.), która popisała sie między inymi niesamowitym rzutem z biodra z drugiej linii i to ona ustaliła wynik do przerwy, który brzmiał 18:10.
Tak wysokie prowadzenie dało możliwość Edycie Majdzińskiej na wpuszczenie kolejnych zawodniczek rezerwowych, które zazwyczaj grają mniej. Na skrzydłach pojawiły się Monika Kaźmierska i Paulina Wojda. Mimo kilku roszad w składzie przewaga gospodyń nadal rosła i 45 minucie wynosiła już 13 bramek (26:13). Dobre zawody w polu rozgrywały Beata Skalska (MVP spotkania) i Marta Dąbrowska, które rewelacyjnie uruchomiły w ataku obrotową Martynę Michalak. W bramce Ciesiółkę zastąpiła jeszcze lepsza Magdalena Słota. Po drugiej stronie barykady honoru kieleckiego zespołu próbowały bronić Katarzyna Homonicka oraz przede wszystkim Magda Więckowska, która popisała się kilkoma ładnymi rzutami z drugiej linii. W końcówce drużyna z Dolnego Śląska nieco się rozluźniła, ale wynik końcowy 30:18 jest imponujący. Zagrały prawie wszystkie zawodniczki, dziewczyny przećwiczyły różne warianty gry w ataku oraz ustawienia w obronie, do zdrowia powoli wraca Anna Mączka. Jedynym zmartwieniem pozostaje kontuzja Edyty Charzyńskiej, która ze łzami w oczach opuściła parkiet trzymając się za prawe kolano. Oby to nie było nic poważnego, gdyż ta zawodniczka w formie jest dla drużyny bezcenna.
Żeby zwycięstwo uzyskane na piekielnie trudnym terenie wielokrotnych medalistek mistrzostw Polski miało sens, gospodynie nie mogły sobie pozwolić w tym meczu na stratę punktów. Czasami dużo trudniej gra się w roli faworyta niż w meczu, w którym mało kto na Ciebie liczy. Wydawało się jednak, że jeśli "kobietki z Kobierzyc" nie zlekceważą rywalek i podejdą do tego spotkania z pełną koncentracją to 3 punkty zainkasują miejscowe. Drużyna z Kielc na 18 spotkań wygrała zaledwie dwa. Jak było naprawdę? KPR przystąpił do tego spotkania bez Jagody Linkowskiej. W awizowanym składzie pojawiła się za to liderka zespołu Anna Mączka, lecz stabilizator na prawej kostce oraz samo zachowanie zawodniczki na rozgrzewce dało nam jasną odpowiedź, że jeśli wejdzie na boisko to tylko na wykonywanie rzutów karnych. Trenerka Edyta Majdzińska zaskoczyła wyjściową siódemką desygnując na pozycję prawoskrzydłowej nominalną rozgrywającą – Julię Walczak. Drugą linię tworzyły Beata Skalska, Kinga Jakubowska oraz MVP meczu z Zagłębiem Marta Dąbrowska, która znajduje się ostatnio w życiowej formie. Początek spotkania to zdecydowana dominacja kobierzyczanek. Miejscowe zdobywały bramki z każdej pozycji oraz kontrataku, w którym brylowała niewysoka, ale nieprawdopodobnie szybka Mariola Wiertelak. W obronie zaś gospodynie grały agresywnie, dobrze blokiem a swoje w bramce robiła Monika Ciesiółka, która co mecz pokazuje, że ściągnięcie jej przed tym sezonem do zespołu KPR-u było co najmniej dobrą decyzją. Drużyna z Kielc waliła przysłowiowo głową w mur rzucając z nieprzygotowanych pozycji. Efekt? Już w 6 minucie trener Korony Tomasz Popowicz poprosił o czas na żądanie przy wyniku 4:0 dla KPR-u. Na niewiele to się jednak zdało, gdyż gospodynie nadal grały wyśmienicie doprowadzając do wyniku 7-0. Dość powiedzieć, że przyjezdne swoją pierwszą bramkę rzuciły dopiero w 12 minucie. Jedynym problemem były dwa dwuminutowe wykluczenia dla obrotowej Martyny Michalak już po upływie 15 minut. Swoją drogą sędziowie z Zielonej Góry chyba zbyt pochopnie podjęli te decyzje. W drugim kwadransie ujrzeliśmy bardziej wyrównaną grę. Kielczanki zaczęły rzucać bramki a kobierzyczki rotować składem. Na boisku pojawiły się Grażyna Janczak i Edyta Charzyńska w ataku. Koncert grała natomiast wspomniana wcześniej Wiertelak (7 bramek w 30 minut.), która popisała sie między inymi niesamowitym rzutem z biodra z drugiej linii i to ona ustaliła wynik do przerwy, który brzmiał 18:10.
Tak wysokie prowadzenie dało możliwość Edycie Majdzińskiej na wpuszczenie kolejnych zawodniczek rezerwowych, które zazwyczaj grają mniej. Na skrzydłach pojawiły się Monika Kaźmierska i Paulina Wojda. Mimo kilku roszad w składzie przewaga gospodyń nadal rosła i 45 minucie wynosiła już 13 bramek (26:13). Dobre zawody w polu rozgrywały Beata Skalska (MVP spotkania) i Marta Dąbrowska, które rewelacyjnie uruchomiły w ataku obrotową Martynę Michalak. W bramce Ciesiółkę zastąpiła jeszcze lepsza Magdalena Słota. Po drugiej stronie barykady honoru kieleckiego zespołu próbowały bronić Katarzyna Homonicka oraz przede wszystkim Magda Więckowska, która popisała się kilkoma ładnymi rzutami z drugiej linii. W końcówce drużyna z Dolnego Śląska nieco się rozluźniła, ale wynik końcowy 30:18 jest imponujący. Zagrały prawie wszystkie zawodniczki, dziewczyny przećwiczyły różne warianty gry w ataku oraz ustawienia w obronie, do zdrowia powoli wraca Anna Mączka. Jedynym zmartwieniem pozostaje kontuzja Edyty Charzyńskiej, która ze łzami w oczach opuściła parkiet trzymając się za prawe kolano. Oby to nie było nic poważnego, gdyż ta zawodniczka w formie jest dla drużyny bezcenna.
Drużyna w świetnej formie
Ostatnie dwa wygrane spotkania z rzędu oraz minimalna przegrana z drużyną ze Szczecina pokazały, że podopieczne Edyty Majdzińskiej są w bardzo dobrej dyspozycji. Szczególnie wygrana na wyjeździe z Zagłębiem, i to w takich rozmiarach, da samym zawodniczkom niesamowitego powera na dalszą część sezonu a kibicom,którzy coraz liczniej odwiedzają halę w Kobierzycach, wiarę i przekonanie, że klub rozwija się sukcesywnie i w odpowiednim kierunku. Teraz przed naszymi dziewczynami trudny okres. Za tydzień drużyna wybiera się w daleką podróż na mecz ligowy do Elbląga z miejscowym Kram Start, następnie rozegra zaległe spotkanie z mistrzem kraju GTPR w Gdyni, a w kolejną środę podejmie lidera rozgrywek MKS Perła Lublin w ćwierćfinale pucharu Polski. Czyli rozgrają 3 mecze w zaledwie 5 dni! Ciekawe jak sobie poradzą z takim natężeniem meczów –tym bardziej, że rozgrywki wchodzą powoli w decydującą fazę. Sądząc po ostatnich wynikach możemy być dobrej myśli. Kobierzyczanki grają na prawdę na bardzo dobrym poziomie. Oby tak dalej.
Marcin Janowski
Autor jest absolwentem wychowania fizycznego na studiach licencjackich oraz magistrem dziennikarstwa sportowego i byłym zawodnikiem klubów piłki ręcznej: WKS Śląsk Wrocław oraz Bór Oborniki Śląskie.
Napisz komentarz
Komentarze