Na razie znajduje się tuż nad strefą spadkową, ale wydaje się, że do ostatniej rundy spotkań będzie trwała zażarta walka między kilkoma zainteresowanymi zespołami o być albo nie być w przyszłym sezonie na parkietach Superligi. Zupełnie spokojnie na tą sytuację patrzą kobierzyczanki, które są niemal pewne siódmej pozycji w końcowym rozrachunku. Obie drużyny dzieli nie tyle dwie pozycje w ligowej tabeli co przede wszystkim ponad dwudziestu punktowa przewaga zespołu z Dolnego Śląska. W kobierzyckiej hali w meczach ligowych nie wygrał nikt od ponad dwóch miesięcy! Tak jak pisaliśmy w przedmeczowej zapowiedzi faworyta tego meczu należało upatrywać wśród gospodarzy, ale często w meczach rozgrywanych z udziałem „Kobierek” jest wiele emocji i tym razem było podobnie. Ostatecznie po zaciętym, pełnym dramaturgii i zaskakujących zwrotów akcji meczu 3 punkty powędrowały na konto KPR Gminy Kobierzyce. Wynik 25:24 mówi sam za siebie i tylko podkreśla jak zacięte były te zawody. A o to jak przebiegało to spotkanie.
Zarówno jedni jak i drudzy przystępowali do tego meczu osłabieni brakiem kilku zawodniczek. W obozie miejscowych nie mogła zagrać Beata Skalska, która w poprzednim wyjazdowym spotkaniu w Kielcach odniosła groźnie wyglądającą i bolesną kontuzję szyi. Jest to duża strata dla gospodyń, gdyż zdrowa Skalska jest ważnym ogniwem w talii Edyty Majdzińskiej. Często jest przedłużeniem ręki trenera na boisku, reguluje tempo gry – mózg drużyny. Jak udało nam się dowiedzieć nie jest jeszcze znana dokładna data powrotu Beaty na parkiet. Wiadomo, że przy tego typu urazach nie należy się spieszyć i lepiej wrócić tydzień później niż jeden dzień za szybko, gdyż ryzyko odnowienia urazu jest duże. Zawodniczce życzymy dużo zdrowia i mamy nadzieję, że zobaczymy ją jeszcze na parkiecie w kilku ostatnich meczach tego sezonu. Cieszy za to dyspozycja Anny Mączki, która chyba już na dobre zapomniała o urazie stawu skokowego. W drużynie gości natomiast zabrakło Agnieszki i Magdaleny Drażyk co już na dzień dobry osłabiło siłę rażenia drugiej linii. Edyta Majdzińska niewiele zaskoczyła wyjściowym składem desygnując na parkiet Monikę Ciesiółkę w bramce, Mariolę Wiertelak i Monikę Kaźmierską na skrzydłach, Martę Dąbrowską, Julię Walczak, Kingę Jakubowską na rozegraniu i Elżbietę Wesołowską jako obrotową. Niespodzianką natomiast był fakt, że cała siódemka grała zarówno w obronie jak i ataku co rzadko się zdarza w dzisiejszym handballu. Zespół Ruchu zaczął to spotkanie między innymi ze skrzydłowymi Natalią Stokowiec oraz Żanetą Lipok oraz obrotową Karoliną Jasinowską, która otworzyła wynik tego spotkania. Pierwsze minuty to próba agresywnej obrony z obu stron. Gospodynie odcinały od podań wspomniane wcześniej skrzydłowe wyczuwając zagrożenie z ich strony i mając w pamięci ich wyczyn strzelecki z meczu sprzed tygodnia, kiedy rzuciły łącznie 19 bramek. Przyjezdne z kolei szybko przesuwały się w obronie za piłką i ciężko było znaleźć tam jakąś lukę. Zespoły grały zrywami, na dwa gole jednych, drudzy rzucali trzy i żadna z drużyn nie mogła odskoczyć na kilka trafień. Filary kobierzyckiego zespołu Marta Dąbrowska i Kinga Jakubowska na początku nie miały swojego dnia i nie mogły się wstrzelić w chorzowską bramkę. W 15 minucie na tablicy wyników widniał remis 5:5. Chwilę później Edyta Majdzińska poprosiła o przerwę na żądanie, po której wymieniła aż pięć zawodniczek. W kontekście sytuacji drużyny w ligowej tabeli taki obrót sprawy wydawał się logiczny. Można przetestować różne ustawienia w ataku i obronie, zagrać mogą wszystkie zawodniczki. W drugim kwadransie obraz gry nie uległ zmianie. Duże plusy możemy postawić przy nazwisku Mączki autorki 5 goli w tej części meczu oraz Grażyny Janczak, która bardzo dobrze zastąpiła kontuzjowaną Beatę Skalską. Chorzowianki z kolei cały czas grały to, co wychodzi im najlepiej, czyli wykorzystywały skrzydłowe oraz obrotowe do maksimum. Wynik do przerwy brzmiał 13:12 dla kobierzyczanek co zwiastowało spore emocje w drugiej odsłonie.
Kolejne 30 minut było również bardzo wyrównane. „Kobierki” co rusz odskakiwały na 2-3 bramki po czym podopieczne Jarosława Knopika doprowadzały do remisu za sprawą rzecz jasna Lipok oraz Stokowiec. Rotacja składem wśród gospodyń była na tyle duża, że dziewczyny nie mogły złapać odpowiedniego rytmu, gra była bardzo szarpana. Jednak jak wspomniałem wcześniej nikt nie powinien mieć o to pretensji, gdyż taka sytuacja może wyjść kobierzyczankom tylko na dobre. Koncert grały wspomniane wcześniej Mączka (10 goli w całym meczu!) oraz Janczak, która bardzo umiejętnie dyrygowała zespołem, nie popełniała błędów, brała odpowiedzialność na swoje barki. Ozdobą spotkania był gol rzucony „wkrętką” z prawego skrzydła przez Jakubowską. W 55 minucie mieliśmy remis 22:22 i kapitalnie zapowiadającą się końcówkę przed sobą. Dwie minuty później Edyta Majdzińska poprosiła o przerwę, podczas której na spokojnie wytłumaczyła swoim podopiecznym jak mają wyglądać ostatnie akcje meczu w ich wykonaniu. Na minutę przed końcem spotkania drużyna z Dolnego Śląska wybroniła piłkę i starała się grać długą akcję, aby bramkę zdobyć jak najpóźniej i nie zostawić przyjezdnym żadnych złudzeń kto w tej konfrontacji jest lepszy. Plan ziścił się w 100-u procentach! Gol Grażyny Janczak na 10 sekund przed końcową syreną wywołał euforię na trybunach wśród miejscowych kibiców. 25:24 dla miejscowych. Chorzowianie poprosili jeszcze o przerwę na żądanie. Nerwy, emocje i wiara w zwycięstwo u gospodarzy, niepewność wśród gości. Szansę na remis miała Żaneta Lipok, ale ostatnie słowo należało do Magdaleny Słoty, która popisała się fenomenalną interwencją zapewniając KPR-owi kolejne punkty.
Nie sztuką jest wygrać spotkanie, kiedy wszystko się układa. Sztuką jest wydrzeć, wyszarpać zwycięstwo, kiedy gra się słabiej, gdy gra się nie klei, ma się słabszy dzień. I „Kobierki” dziś to zrobiły. Ten mecz nie przejdzie do historii tego klubu. Ale jest kolejnym ważnym ogniwem w kontekście rozwoju i budowy czegoś wielkiego. Następna szansa na punkty za tydzień w Kościerzynie. Liczymy na kolejną dawkę adrenaliny i happy end. A Ruch? Z taką grą i przede wszystkim ze zdrowymi zawodniczkami powinien utrzymać się w Superlidze. Walka, charakter i zaangażowanie było dziś widoczne, a to są podstawy do osiągnięcia sukcesu. Zresztą nie trzeba daleko szukać potwierdzenia – KPR Gminy Kobierzyce jest tego najlepszym przykładem.
Marcin Janowski
Foto: Gazeta Sąsiedzka
Napisz komentarz
Komentarze